top of page

13/08 - 13/09/2015

AXEL I SAMBA…ICH KOLEJNE DNI NAD MORZEM

13 sierpnia 2015

Czas nad morzem upływał nam dość intensywnie. Mimo iż początkowo ten ogrom wody nie bardzo nam się podobał, to z upływem czasu okazało się dość fajne.

 

Gdy w pierwszych dniach było nieco chłodniej i wietrznie, a woda była wzburzona i fale dość głośno odbijały się od brzegu, to przyznam że razem z Sambą nie byliśmy szczęśliwi gdy chodziliśmy tam na spacery. Jednak jakiś patyczek zawsze się gdzieś znalazł i moją uwagę od wody udało się jeszcze odwrócić. Natomiast Samba chodziła z pięć albo i więcej metrów od brzegu, oczywiście na smyczy.

Pewnie tak jak ja, pierwszy raz w życiu zobaczyła tyle wody i czuła się niepewnie. Przypomnę, że przez długie lata naszym „domem” była klatka na betonce i świat widziany przez stalowe pręty.

sami na plazy.jpg
namiot.jpg

Tak jak już wcześniej wspominałem, ona jest delikatna i bardzo płocha, ale wszyscy mamy nadzieję że z tego „wyrośnie” i będzie dziarską sunią, tak jak ja jestem mega dziarskim psem 

Jednak im dłużej tam byliśmy i im więcej czasu spędzaliśmy na plaży, to do wody powoli zacząłem się nieco przekonywać. Nie, niestety cały się nie wykąpałem, a to chyba dlatego, że brzeg był dość wąski i  szybko robiło się głęboko. Mimo, że jestem facetem to przyznam, że jednak się bałem. Ale zabawa z patykiem przy brzegu była przednia 

Chwile wytchnienia od słońca mieliśmy pod wydmami lub w namiociku. Jednak Samba większość czasu spędzała właśnie pod wydmami. Leżała na lekkim wzniesieniu i miała na wszystko „oko”. Ona jest idealnym obserwatorem. Położy pyszczek na piachu i tylko przewraca oczami, a to w prawo a to w lewo.

 

Ale jak za rok pojedziemy gdzieś nad morze, to będę próbował dalej i może już popływam. Mam nadzieję, że z Sambą będzie podobnie.

AXEL I SAMBA…KOŃCZĄ SIĘ WAKACJE

16 sierpnia 2015

Popołudniami chodziliśmy na prawie opuszczoną plażę, oddaloną od naszego domku o jakieś dwa kilometry. Miejsce poza wszystkimi ośrodkami, gdzie docierali tylko wytrwali.

 

Słuchajcie, tam to dopiero była zabawa. Nie musieliśmy uważać ani na ludzi, ani na dzieci ani na inne psy, bo ich tam po prostu nie było. Ale za to w niektórych miejscach…totalna masakra…miejsca dla nas brakowało…szczerze, to nawet nie próbowaliśmy tam wchodzić.

A na „naszej” odległej i nieco dzikiej plaży byliśmy prawie sami. Mogliśmy tam ganiać do woli. Jak dla mnie, szaleństwo z patykiem wręcz bezcenne.

pl sarb.jpg
plaza.jpg

Nasze pierwsze wakacje dobiegły końca. Jeszcze dwa miesiące temu marzyliśmy tylko o domu, własnej misce i poduszce, o Człowieku, który będzie nas głaskał i drapał za uszami.

A o podróżach, bieganiu za patykiem po plaży, nawet w snach nie marzyliśmy. Może dlatego nie marzyliśmy bo przecież w ogóle nie wiedzieliśmy, że jest morze, nie wiedzieliśmy że to przeogromna woda, której za dużo się nie napije, bo słona. Bo i skąd mieliśmy to wiedzieć.

Nie mieliśmy nikogo, kto by nam o tym opowiadał i nikogo kto by nam to pokazał.

 

Ogólnie jesteśmy bardzo zadowoleni. Było fantastycznie.

Wiemy, że grono naszych Sympatyków powiększa się i jest nam z tego powodu bardzo miło. Dziękujemy, że z nami jesteście, że możemy podzielić się z Wami naszymi  radościami…

Pozdrawiamy 

AXEL…CZAS NA MAŁE PODSUMOWANIE

18 sierpnia 2015

Czas na wolności leci szybko. Już prawie dwa miesiące jak nie oglądam świata zza krat….

Przypadkiem nie myślcie, ze za tym tęsknię, nie, nie tęsknie i nigdy w życiu nie chciałbym się tam znaleźć z powrotem…brrrr

Przecież jeszcze niedawno temu była betonka i kraty, spacer dwa razy w tygodniu, micha mokrego i micha suchego. Nikt nie sprawdzał który pies ile zjadł. Ten silniejszy był z reguły najedzony, słaby niekoniecznie.

 

A teraz własna czysta poducha i kocyk, spacer trzy lub cztery razy dziennie, a poza michami to jeszcze drobne przekąski i smaczki.

Pobyty na działce, są dla mnie niebywałą radością. W lesie mam wiele patyczków, szyszek, w domu swoje zabawki. Jestem cały dzień na dworze i mogę się tam bawić kiedy tylko chcę.

Pamiętacie moją gumową, chrumkającą świnie? Oj, jak ja ją lubiłem, niestety po około tygodniu poległa.

świnka.jpg
szarpak.jpg

Dni i tygodnie mijają i nasze psy też się zmieniają.

Axel, pies który przesiedział sześć lat w schronisku nie ma większych kompleksów. Jest psem, który niezwykle szybko łapie nowinki. Samochodem nauczył się podróżować już drugiego dnia.

Swoje miejsce w domu znalazł od razu. Położyłam poduszkę na podłodze, a on po prostu położył się na niej, tak jakby od zawsze na niej leżał.

Nikt nie przegania go z łóżka, bo on po prostu na nie nie wchodzi. Tzn, czasem wchodzi gdy my tego nie widzimy, ale jeśli już przyłapiemy go na tym to i wtedy też nie przeganiamy.  

Jest psem niezwykle wesołym i niezwykle towarzyskim.

 

Radość w jego oczach, uśmiech na pyszczku i merdający ogon są i dla niego i dla nas nagrodą za każdy nasz wspólny dzień.

 

Często zastanawiamy się, dlaczego tak cudowny i wspaniały pies siedział tam tyle czasu? Jego siwy pyszczek czyni go poważnym z pozoru, a tak naprawdę jest w nim dusza młodziutkiego psa, skorego do wszelkiej aktywności. Ten szron na sierści dodaje mu tylko uroku 

SAMBA…CZYLI JAK PRZEBIEGA SOCJALIZACJA

20 sierpnia 2015

Z Sambą już tak łatwo nie było i nadal nie jest. Axel miał wolontariuszki, które zajmowały się nim przez trzy lata. Dziewczyny uczyniły cuda. Tylko dzięki ich zapałowi, miłości do psów, szczególnie do Amorka :) ten pies dziś jest wspaniałym i wesołym Axelkiem.

Samba nie miała tyle szczęścia. Owszem, była socjalizowana ale na krótko przed adopcją, coś około dwóch miesięcy. Także pies, który przebywa latami w klatce, nie wychodzi regularnie na spacery, nie ma regularnego kontaktu z człowiekiem jest po prostu dziki.

Drodzy sympatycy psów…nie dopuszczajmy do tego by pies, który gdy już się znajdzie w schronisku, by był w nim długo. Im dłużej on będzie z dala od ludzi, zamknięty w klatce, tym i jemu i nam będzie trudniej. Nie każdy pies ma tyle szczęścia w nieszczęściu, by nim sie zajmowano, tak jak było to w przypadku Axla.

Pewnie pamiętacie, jak pisałam o naszym pierwszym spacerze, o tym jak w dniu adopcji próbowaliśmy wsadzić ją do samochodu, o tym jak ciężko było ją przekonać do podróżowania. Było na tyle ciężko, że jednej osobie nie udawało się wprowadzić dwóch psów do samochodu…

schody.jpg
w trawie.jpg

W jednym z poprzednich postów wspominałam, że wychowałam się z psami. Te psy miałam od szczeniaka, także ich charakter kształtował się przy mnie. W tym przypadku jest inaczej. Mam dorosłego psa i dodatkowo z długim stażem schroniskowym.

Tu muszę się przyznać, iż nie zadawałam sobie sprawy z tego, że pies może być tak dziki, że może być tak nieufny…ale gdyby się nad tym dobrze zastanowić, to trudno się jej dziwić.

Dlaczego? A dlatego, że poza latami spędzonymi w schronisku, to uważam że Samba była psem bitym. Skąd takie przypuszczenie …ano stąd, że na jednym boku ma niemałą bliznę, że przy każdym, powtarzam, przy każdym wyciągnięciu ręki w jej kierunku, obojętnie czy chcieliśmy ją głaskać czy dać smaczek czy zapiąć/odpiąć smycz, jej reakcja była zawsze jednakowa… kładła się skulona, odwracała na plecy i patrząc prosto w oczy… i swoimi „mówiła”…zrobię wszystko co chcesz, tylko mnie nie bij…

 

Przez pierwsze dwa, może trzy tygodnie, Samba chodziła i w obroży i w szelkach. Tzn, miała to na sobie cały ten czas…rano, wieczorem, w nocy, 24 godziny na dobę…Dlaczego? Bo po ucieczce pierwszego dnia i jej poddańczym zachowaniu, po prostu bałam się je zdjąć. Może nie tyle bałam się by jej zdjąć, co później był kłopot z ponownym założeniem. Ona przychodziła (o ile przychodziła) ruchem/krokiem pełzającym, ze wzrokiem przepraszającym, następnie skulona odwracała się na plecy, co nie ułatwiało czynności zakładania czegokolwiek. By zminimalizować strach i stres z tym związane, po zdjęciu obroży jeszcze przez długi długi czas chodziła w szelkach. Początkowo musieliśmy nauczyć się, by w miarę bezstresowo zapinać smycz…

SAMBA…CZYLI OBSERWOWANIE OTACZAJĄCEGO ŚWIATA

24 sierpnia 2015

Socjalizacja Samby przebiega bardzo bardzo powoli. Aczkolwiek uważam, że gdyby nie towarzystwo Axla, to jej przystosowanie do nowych warunków życia przebiegałaby znacznie wolniej.

Ona podpatrując jego zachowania, staje się psem, który zaczyna ufać człowiekowi.

W pierwszych dniach kłopoty były już w chwili wyjścia na spacer. Rano wychodziła bardzo chętnie, przed południem, z małym już oporem, natomiast po południu i wieczorem, to często graniczyło z cudem by z nami wyszła. Miała też blokadę na załatwianie swoich potrzeb fizjologicznych. Siusiu robiła rano i później przed południem, natomiast kolejne dopiero następnego dnia rano…w domu też się nie załatwiała.

 

Z posiłkami było podobnie. Przez pierwsze dni prawie nic nie jadła. Gotowanego wcale, jedynie co, to kilka chrupek, które skubnęła. Wody też prawie nie piła. Z Axlem było zupełnie inaczej. Zawartość jego miski znikała w ekspresowym tempie.

Początkowo martwiliśmy się zachowaniem Samby. Ale i doświadczeni wolontariusze i lekarz weterynarii mówili, że tak może się zdarzyć. Stres i nowe otoczenie mogą tak właśnie wpływać na psychikę psa.

razem na smyczy.jpg
kosiarki.jpg

Samba jest fantastycznym psem obserwatorem. Zawsze znajdzie idealne miejsce by mieć wszystko i wszystkich na „oku”.

Myślę, że w chwili brania smyczy z obrożą do ręki i wynikająca z tego radość oraz spontaniczność Axla, w pewnym momencie zaczęły zachęcać i Sambę do spacerów.

 

Zważywszy na to, że na spacerach z Gabi (poprzednim moim psem) smycz miałam tylko w ręku, a zapinałam ją tylko w wyjątkowych sytuacjach, to prowadzenie nagle dwóch psów na smyczy początkowo nie było łatwe. Dodatkowym utrudnieniem było to, że Axel bardzo ciągnął, że rwał się do innych psów. Początki były trudne.

Bardzo trudne.

 

Żeby jakoś usprawnić nasze spacery, i żeby każdy był zadowolony, łączyłam smycze i kładłam na ziemi. Efekt był taki, że ja miałam wolne ręce, a psy odrobinę swobody. Jednocześnie psy uczyły się pilnować siebie na wzajem. Gdy jedno wąchało lub skubało trawkę, drugie nie mogło odejść, musiało albo cierpliwie czekać albo również skubać trawkę   W efekcie dziś mamy dwie „kosiarki”

AXEL…JEGO PRZYSTOSOWANIE DO ŻYCIA Z DALA OD SCHRONU

26 sierpnia 2015

Socjalizacja Axla przebiega mam bardzo sprawnie. Wspominałam, ze pies miał świetne wolontariuszki, które zrobiły mnóstwo pożytecznej roboty, za co kolejny raz bardzo bardzo dziękujemy   

Nam praktycznie zostało tylko nauczenie tego gdzie jest jego dom, kto jest jego opiekunem i reagowania na swoje imię.

Komendy typu siad, daj łapę, daj głos przyjdą z czasem…same.

 

Axel nie miał lęku separacyjnego. Wynikało to zapewne z tego, iż po trzech dniach dołączyła do nas Samba.

To właśnie jej towarzystwo, spokój i opanowanie w dużej mierze poskromiły jego temperament. Przecież pamiętamy jego zachowanie z pierwszego dnia pobytu u nas w domu.

A dla tych, którzy nie pamiętają lub nas wtedy jeszcze nie znali, przypomnę, że mieszkanie wyglądało jakby tajfun przez nie przeszedł.

Zdarzyło się to jeden jedyny raz.

tajfun.jpg
tarzanie.jpg

Axel szybko nauczył się reagować na swoje imię. Szybko okazało się, że jest psem posłusznym i bardzo karnym, przez co my szybko nabraliśmy zaufania i zaczęliśmy puszczać go ze smyczy.

 

Zaczynaliśmy od małych dystansów. Najpierw w klatce schodowej, później na terenie naszego ogrodzonego bloku. Kolejnym etapem była 150 metrowa prosta przed naszym blokiem, itd itd.

Dziś smycz odpinamy tuż po wyjściu na zewnątrz ogrodzenia i zapinamy tylko w sytuacji gdy spotykamy obcego psa. Na spacerach nie oddala się. Na spacerach, las, przy którym mieszkamy należy do nas   

Zabawa z patykami i szyszkami, tarzanie się na mchu, wręcz bezcenne…

 

Niestety, gorzej sytuacja ma się u Samby.

AXEL…RĘCE NAM OPADAJĄ

29 sierpnia 2015

Od początku jak Axel jest z nami, słałam pod jego adresem same ochy i achy. Opowiadałam czy opisywałam jako cudownego i wspaniałego psa. I dalej tak twierdzę, bo pies który raczej nigdy nie miał domu, to fantastycznie szybko się w nim odnalazł i zaaklimatyzował. Znalazł swoje miejsce i w domu i w naszych sercach.

Od początku nigdy nie było problemu z jego potrzebami fizjologicznymi. W domu siusiu zrobił jeden jedyny raz, w dniu kiedy to Samba przekroczyła próg mieszkania. Niby tego dnia oddał jej swoją poduszkę, ale miejsce przy ich miskach obsikał. Przekazał w ten sposób informację, że on tu był pierwszy, i to że on tu rządzi. Początkowo obawialiśmy się tego iż może brudzić w mieszkaniu, przecież nigdy nikt go nie uczył, że „te” sprawy załatwiamy poza domem.

Przypomnę, że przez sześć lat mieszkał w schroniskowej klatce, a wychodne miał tylko przez trzy lata, i to raz może dwa razy w tygodniu…nie trzy cztery razy dziennie jak obecnie.

I właśnie od niespełna dwóch tygodni coś się zmieniło. Axel zrobił sobie toaletę, trochę z mieszkania i w dużej mierze z balkonu. I nie są to tzw luźne i szybkie kupki, z którymi nie można poczekać. Wcześniej, gdy zdarzało się, że miał potrzebę wcześniejszego wyjścia na spacer, to sygnalizował swoim zachowaniem, na które natychmiast reagowaliśmy. Teraz po prostu idzie na balkon i tam się załatwia.

chusteczka.jpg
kupa.jpg

Na pierwszy spacer z psami, czyli około godziny 6 z reguły ja wychodzę. Wcześniej wstaję niż mąż, bo wcześniej wychodzę do pracy. Z uwagi na to, że mąż do pracy wychodzi nieco później, to po około półtorej do dwóch godzin psy mają drugi spacer. Bez względu na to, czy na spacerze załatwi swoją grubszą potrzebę czy nie, to właśnie między jednym wyjściem a drugim, Axel wychodzi na balkon nie tylko by popatrzeć co wokół się dzieje i ewentualnie poszczekać, ale po to by zrobić coś nieładnego i brzydko pachnącego. Kolejne „atrakcje” na balkonie na mnie czekają po powrocie z pracy.

W tym tygodniu był JEDEN dzień, kiedy balkon po południu nie był zabrudzony.

Podejrzewamy, że jest to na tle nerwowym. Po drugiej stronie naszej uliczki jest dom jednorodzinny, w którym mieszka suka. Ona miała cieczkę, ale to akurat naszego psiaka nie wzrusza, bo jest wykastrowany. A co za tym idzie, przed ogrodzeniem wspomnianego domu były hordy psów z całej „wsi”. Zdarza się, że właściciele czasem zamykają ją w domu lub garażu, ale w „tych” dniach sunia „myślących” ludzi jest oczywiście na terenie posesji. Po co? Chyba po to by zwiększyć ilość decybeli szczekających psów. Chwilami hałas niemiłosierny. Często trwało to godzin nocnych. I co, nasz Axel na balkonie… Może wtedy czuje się jak w schronie, bo znów kraty i znów hałas ujadających psów…Może przypominają mu się czasy schroniska, może boi się, że tam wróci…

W chwili gdy przekraczam próg mieszkania już wiem, że balkon jest zanieczyszczony. Axel wychodzi na powitanie by się pokazać, po czym szybko ucieka na swoje miejsce. Gdy szykuję dla nich miski z jedzeniem, też już nie siedzi przy mnie i nie pogania swoim wzrokiem, tylko siedzi na swojej poduszce, z dupką wciśniętą w kąt. Wiem, że on wie że źle robi, a mimo to….

Żal nam tego psiaka, nie wiemy co robić. Jak zapobiec załatwianiu się na balkonie? Boimy się, że jeśli balkon będzie zamknięty, to będzie załatwiać się w mieszkaniu, tym bardziej, że w pokoju też dwa razy była niemiła niespodzianka. Boimy się też, że jak w jakiś sposób teraz oduczy się załatwiania potrzeb na balkonie, to za pół roku, przy kolejnej cieczce zacznie się to od początku…

Ręce opadają a łzy bezradności same płyną po policzkach….

SAMBA…I WRESZCIE POJAWIAJĄCA SIĘ RADOŚĆ W JEJ OCZACH

3 września 2015

Samba od początku była psem bardzo trudnym. Przypomnę, że w dniu wyjścia ze schroniska, w drodze do domu pokazała swój charakterek. Gdy byliśmy już przed naszym blokiem, wywinęła głowę z obroży i po prostu poszła sobie w przeciwnym kierunku, czyli do lasu.

Nie reagowała na nic. Byłam przerażona. Kilka zaangażowanych osób i udało się ją złapać. Jednocześnie była to dla nas informacja, że łatwo nie będzie.

I gdy Axel był już puszczany ze smyczy, gdy już biegał po patyki i tarzał się na trawie, ona nadal dziennie odchodziła AŻ na długość smyczy. Baliśmy się ją puszczać. Swobodę dawkowaliśmy podobnie jak u Axla.

W pierwszej kolejności, to gdy wracaliśmy ze spaceru, smycz odpinana była tuż po zamknięciu drzwi klatki schodowej. Następnym etapem była furtka należąca do terenu, na którym stoi nasz blok, itd itd.

Zauważyliśmy również iż psy pilnują się na wzajem. A że Axel szybko zaczął reagować na swoje imię i nie oddalał się od nas, to z duszą na ramieniu, ale zaczęliśmy puszczać i Sambę.

Dopiero wtedy zaczęła reagować na swoje imię, na przywołania.

kołderka.jpg
jęzor.jpg

Generalnie, mamy wrażenie, że Samba była psem tresowanym, nie mylić z określeniem „szkolonym”.

Tak jak wcześniej wspominałam, każde zawołanie i podejście do niej by np., zapiąć smycz kończyło się jej położeniem na brzuchu, przesuwaniem w naszym kierunku ruchem pełzającym i błagalnym spojrzeniem by nie robić jej krzywdy.

Te zachowania ciężko jest określić zwykłymi słowami, ale często miałam łzy w oczach i myślałam…”jaką trzeba być kanalią, by zrobić psu tyle krzywdy…”

Mamy wrażenie, iż tą wspomnianą kanalią był mężczyzna, gdyż dużo czasu upłynęło zanim zaczęła akceptować mojego męża, a jej opiekuna.

Do dziś nie pozwoli by zbliżył się do nas obcy mężczyzna. W stosunku do facetów jest po prostu bardzo nie ufna, nie pozwoli się pogłaskać, a i zdarzy się, że szczeka lub warczy.

Pogoni również każdego faceta, który jedzie na rowerze, idzie w bluzie z kapturem czy ma plecak na plecach...

Minęły dwa miesiące i dziś Samba jest zupełnie innym psem.

Co prawda dalej nie biega po patyki, ale gdy przed blokiem widzi nasz samochód, to wręcz domaga się by otworzyć drzwi i pierwsza do niego wskakuje.

A pamiętacie Państwo, jak pisałam o tym, że wręcz ze łzami w oczach błagałam ją by wsiadła, że musiały być dwie osoby, bo jedna nie dawała rady by wprowadzić dwa psy do auta.

Z każdym dniem, Samba coraz bardziej się otwiera i coraz bardziej uaktywnia. Staje się fantastycznym kompanem, gotowym wręcz w każdej chwili do wyjścia, co początkowo również nie było proste by zabrać ja na popołudniowy czy wieczorny spacer.

Dziś Samba jest psem, który zaczyna domagać się zabawy i pieszczot.

Biega po lesie, tarza się na trawie czy mchu i widać, że sprawia jej to radość.

Z każdym dniem zauważamy, że jak z nieufnego dzikusa przeistacza się w radosnego psa...

jagody.jpg

AXEL I SAMBA…CZYLI RADOŚĆ WSZYSTKICH…O PORANKU

6 września 2015

Z Sambą było bardzo trudno, jest dobrze a mamy nadzieje, że będzie jeszcze lepiej… Niesamowicie cieszy nas iż zniknęły z jej oczu dzikość i strach, a w to miejsce pojawia się coraz częściej błysk i radość.

Ten, jeszcze niedawno temu wręcz dziki, przestraszony i przerażony pies, dziś jest psem pełnym radości.

 

Radość, z którą budzi nas co rano jest wielką nagrodą za bardzo trudne dni.

To teraz właśnie ona jest prowodyrem do wstania. Podejdzie do łóżka, położy śnupkę na brzegu i przewraca bystrymi oczami, a ogonem macha na około.

Gdy Axel dopiero otwiera oko i leniwie się przeciąga, ona już domaga się glasków i pieszczot.

Po chwili do łóżka dochodzi zaspany Axel, ale szybko się rozbudza i najpierw wita się z Sambą, później z nami.

Intensywność oraz ilość pocałunków jakimi te psy obsypują się co rano jest imponująca. 

Mimo, ze człowiek jest zaspany i chętnie by jeszcze pospał, to taki widok daje mu „kopa” na cały dzień. Bez marudzenia wstaje, przytula te mordki i szybko wychodzi na spacer.

las.jpg
razem.jpg

Psy bardzo są za sobą. To oni siebie pilnują na wzajem.

Bo gdy na spacerze jedno się gdzieś zagapi, drugie już po chwili szuka tamtego. W chwili ponownego spotkania leci deszcz buziaków.

W zasadzie niemożliwe jest by np Samba wróciła ze mną do domu, a Axel został jeszcze z Piotrkiem na spacerze.

Taki spacer trwa wtedy tylko chwile. Axel niby idzie do przodu, ale ciągle się ogląda za Sambą. Gdy po kilku minutach spotykają się w domu, znów obsypują się gradem pocałunków.

 

Żałuje, że nie bawią się ze sobą, ale może nie bawią się dlatego, że nigdy nie bawiły się z innymi psami. Może nie wiedzą, że jest coś takiego jak zabawa…ale może kiedyś z czasem zaczną się bawić… Najważniejsze jednak jest to, że się lubią i tęsknią za sobą.

Dzielą się ze sobą posłaniem i miską. Każde przygarnie drugiego i każde sprawdzi co drugie zostawiło w misce…

AXEL I SAMBA…CZYLI JAK RAZEM FUNKCJONUJĄ

9 września 2015

Jak wcześniej wspominałam, psy dzielą się ze sobą zarówno posłaniem jak i miska.

Będąc na wakacjach, w pokoiku nie mieliśmy zbyt dużo miejsca by osobno położyć dwie poduchy. Siła rzeczy posłania leżały obok siebie, a co za tym idzie i psiaki leżały razem. Zamieniali się miejscami. Najczęściej Samba dyktowała kto gdzie leży. Jednak nigdy na siebie nie warknęli.

Wtedy też zrodził się pomysł by i w domu mieli jedno duże wspólne posłanie. Zależało mi na tym, dlatego że Samba zawsze chciała leżeć tam gdzie wcześniej leżał Axel. Początkowo ciągle przenosiłam poduszki z miejsca na miejsce, ale po paru dniach, Samba znów kładła się tak gdzie była poducha Axla.

Nie było to bez znaczenia dlatego, że jej poduszka była mniejsza niż jego i w chwili gdy Damesa zajmowała jego miejsce, ten biedak nie miał gdzie się położyć…

Natomiast gdy naszykuje im jedzenie, Samba nie zawsze zjada od razu. Piękne jest to, że Axel daje Lady czas na popatrzenie, powąchanie i zastanowienie…jeść czy nie jeść… Nasz Dżentelmen nie od razu wyjada z jej miski. Daje czas by zjadła lub czeka na pozwolenie, że może spałaszować i jej porcyjkę. I kto go tego nauczył??? 

poducha.jpg
skok.jpg

Nasza Dameska, to taka romantyczna suczka...bo i kwiatki sobie powącha, i delikatnie źdźbło trawki delikatnie poskubie i zamyślona stanie na ścieżce i położy się w krzaczkach jagodowych…pomyśli po psiemu, popatrzy…

Nasz Axel to taki pies dynamit...bo i za patykiem pobiegnie, i gumową świnię zamęczy i frisbee rozgryzie i szarpaka poszarpie, i kotu nie odpuści a i wiewiórkę z działki też próbuje przegonić… a to tylko dlatego, że lubi być w ruchu...

Cóż, musi nadrobić te stracone lata…

AXEL I SAMBA…TA OSTATNIA NIEDZIELA…CZYLI CZAS NA PODSUMOWANIE

13 września 2015
Ponad dwa miesiące temu dwa psy pojawiły się w naszym życiu i w naszym domu.

Przez minione tygodnie staraliśmy się Wam przekazać jak mija socjalizacja tych psów.

Psów, które przez wiele lat nie miały szczęśliwego życia.

 

W pierwszym tygodniu często przychodziła myśl…czy damy radę? czy nie wyruszyliśmy z przysłowiową motyką na słońce?

Przyznam, że było trudno, było bardzo trudno, było ciężko, były łzy, było załamanie.

 

Jednak z każdym dniem było coraz lepiej.

Jesteśmy przekonani, że w tak szybkim przystosowaniu się do życia w domu, to przede wszystkim te psy pomogły sobie na wzajem.

Dlaczego, choćby dlatego, że oboje trafili do nas prawie jednocześnie.

na tarasie.jpg
piasek.jpg

Od początku, gdy zamieszkali z nami w domu, razem uczyli się nowego życia, nikt nikogo nie dominował, nikt na nikogo nie warczał.

Jednocześnie też uczyli się siebie i swoich zachowań. Dzięki temu nie mieli lęku separacyjnego.

 

Ona w schroniskowej klatce przez lata mieszkała ze swoim synkiem. Początkowo jej tęsknota objawiała się tym, że wchodziła pod stół i wyła. Nie wiem czy tym zachowaniem byliśmy bardziej przerażeni, zdumieni czy zaskoczeni.

 

On natomiast przyzwyczajony do zmian, gdyż w jego „apartamencie” „lokatorki” się zmieniały.

 

Oboje z długoletnią schroniskową przeszłością nagle znaleźli się w nieznanych im warunkach.

On raczej nie miał domu, ona chyba miała, ale albo z niego uciekła bo była bita (w jednym z postów wspomniałam o bliźnie na boku) albo jak była w ciąży została z niego wyrzucona. Pamiętamy, że do schroniska trafiła jako młoda mama z dwoma szczeniakami…

Ona na początku bardzo zlękniona i wystraszona, schowana w kąciku, ale ze wzrokiem, który rejestrował wszystko, co działo się na około. Mówiliśmy o niej „pies obserwator”   Jednak ciekawa nowego czworonoga i nowych warunków w jakich się znalazła… powoli z niego wychodziła…szybko zaprzyjaźniała się z Axlem, a i do nas nabierała zaufania.

 

On, pies z ikrą. Szybko zarejestrował nowe warunki w jakich się znalazł. Szybko znalazł swoją poduchę i swoje miejsce. Przecież już pierwszego dnia pozwolił wsadzić się do wanny i wykąpać, co u Samby nastąpiło dopiero po miesiącu, a i w dodatku po tej kąpieli, to przez półtorej doby była na nas obrażona.

On, pies przyzwyczajony do człowieka. Od początku domagający się zabawy, głasków i pieszczot. Natychmiast zrozumiał, że w domu najlepsze miejsce, to kuchnia…nowe zapachy nowe smakołyki.  

Ona dzika i przerażona, nie pozwalająca zbliżyć się do siebie, a i kuchnią i miską też nieszczególnie zainteresowana.

a w l.jpg
ostanie zd.jpg

Ona zachowuję się jak delikatna kobieta, o którą trzeba dbać, on natomiast zachowuje się jak prawdziwy facet, który dba o kobietę.

Staraliśmy się by zapomniała, i wiemy że po części to nam się udało. Wiemy, że zdobyliśmy jej zaufanie.

Dziś już nie pamiętają „domów” z betonką i kratami , dziś już ta zła przeszłość jest nieważna, dziś ważne jest to że mają prawdziwy ciepły dom, pełną michę, ciepła poduchę i fantastyczne spacery.

 

Nieskromnie powiemy, że wiemy, że jest im z nami dobrze.

Ich błyszczące oczy, śmiejące się mordki i merdające ogony mówią wszystko.

Mamy dwa cudowne psy…

Cóż, kończymy nasze pisadełko.

Czasem pojawimy się na fejsie i wrzucimy jakąś fotę. A dziś chcieliśmy podziękować wszystkim, którzy trzymali za nas kciuki, którzy nam kibicowali.

Dziękujemy za Wasze „lajki” uwagi i komentarze. Nowym „ciociom” dziękujemy za smakołyki i apaszki   

Dziękujemy, ze z nami byliście, mamy też nadzieję, że dalej będziecie obserwować co się u nas dzieje.

Wszystkim, którzy nas polubili ślemy buziaki...

AXEL I SAMBA W DOMU zapraszają na FB

Gabi mój pies i ja

Otwock

660 662 606

bottom of page